W piątek poprzedzający finał zasnęłam koło północy, bo wcześniej musiałam stawic czoła paru problem... Pfu! Sytuacjom do rozwiązania. Na nogach byłam zaś koło 4 rano. A może nawet parę minut przed. Kto by to liczył. Z uśmiechem na twarzy, pełna myśli i emocji w głowie, biegłam do magazynu. Co prawda Ksawery usiłował mnie zwiac z trasy, ale mu się nie dałam :). Przed 9 mogliśmy ruszac. No wiadomo, najpierw rozesłanie ;) Usiłowałam byc wzruszająca, no ale mi nie wyszło :) Ale i tak wszystkie łzy, jakich nie wylaliśmy na początku, nadrobiliśmy odwiedzając Rodziny.
Biegając po magazynie (świecie, bądź ze mnie dumny, bądź! Biegałam dużo, a ani razu się nie przewróciłam- to taka sytuacja z cyklu paczkowe cuda ;)) zrobiłam chyba dystans maratoński, ale WARTO BYŁO. Na początku co prawda był mały chaos, ale tylko taki maluteńki, tyci, tyci. Potem, kiedy zaczęliśmy już odwiedzac Rodziny, to wszystko się nagle uporządkowało. Magia weekendu finałowego Szlachetnej Paczki zadziałała.
"O Jezu"
"O Matko Boska"
"Naprawdę? To wszystko dla mnie"
"Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam czekoladę"
"Ojej"
To tylko częśc reakcji Rodzin. Niektóre były bardziej wylewne. Jeden Pan tak gorąco życzył mi dobrego męża, wymienił tyle jego cech, że ojej. Jeżeli jego życzenia się spełnią, to czeka na mnie prawdziwy książę na białym koniu. Jak nie ma konia, to może przyjśc pieszo :D No, ale wracamy do temu, na ogłoszenia matrymonialne będzie czas i miejsce.
W pamięci szczególnie zapadły mi dwie wizyty. 3,5 letni chlopczyk, który podczas naszej wizyty w listopadzie, kiedy uzupełniałyśmy ankiety był tak przerażająco smutny, że serce mi się łamało, to wczoraj, gdy przyjechaliśmy z paczkami nareszcie się uśmiechał. Jego radośc z prezentów, które otrzymał, jego uszczęśliwienie tym, że w jednej z paczek była szczoteczka do zębów były niesamowite. Druga wizyta, której nigdy nie zapomnę, była u starszego małżeństwa. Pan, kiedy przyjechaliśmy z paczkami, wyszedł przed dom. Nie mógł uwierzyc, że te wszystkie pudła są dla nich. Był niezmiernie wzruszony. Pani nie potrafiła opanowac wzruszenia. Wyściskała nas wszystkich niesamowicie. Powiedziała, że jestem dla niej jak córka. Większego podziękowania nie mogłam usłyszec.
Może ta moja relacja jest krótka, może jest nieskładna, ale jest pełna najszczerszych emocji. Może jest mało poprawnie językowo i stylistycznie, ale jest z serca.
Wszystkim, dzięki którym mogłam to przeżyc, bardzo dziękuję ;)
BT
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz